wtorek, 30 lipca 2013

Prolog cz.2

Budzik dzwonił już od 15 minut nim niebieskowłosa dziewczyna zwlekła się z łóżka. Trochę jej zajęło przypomnienie sobie, że dzisiaj jest jej ostatni dzień nauki w gimnazjum. Szybko pognała do łazienki wziąć prysznic i doprowadzić się do ładu. Jak zawsze zaspała i nie miała zbyt wiele czasu na śniadanie, więc postanowiła zjeść po drodze. Szybko przeczesała włosy i pożegnała się z rodzicami. Nie czekała na długo na tramwaj, który ku jej szczęściu się spóźnił. Do szkoły nie miała daleko i do sali weszła równo z dzwonkiem. Rozglądając się po klasie stwierdziła, że brakuje połowy osób.  Było to dla niej problemem, gdyż jako przewodnicząca musiała dzwonić do ich rodziców.  Westchnąwszy usiadła obok koleżanki.
-Co jest?- zapytała czerwonowłosa.
-Z tą klasą same problemy- żaliła się- ciesze się, że już jutro zakończenie
-Naprawdę nie będziesz tęsknić?-
-No chyba tylko za tobą-oznajmiła przytulając przyjaciółkę.

Zaraz po lekcjach niebieskowłosa wróciła do domu. Całą podróż jej myśli krążyły wokół papierów, które musiała dostarczyć do nowej szkoły. Jeszcze nie wiedziała kim chce być, więc wybrała zwykłe liceum.
-Hetania, to ty?-wchodząc do domu usłyszała głos mamy
-Nie, złodziej- odpowiedziała witając się z psami.
-Przyszedł do ciebie list-
-Od kogo?- Zaciekawiona weszła do kuchni i wzięła list do ręki. Przed rozerwaniem koperty dokładnie ją obejrzała. Podczas gdy jej mama dalej gotowała, ona czytała w zdumieniu, a jej fioletowe oczy coraz bardziej błyszczały ze szczęścia. 
-Taaak!- krzyknęła uradowana. Oczy matki natychmiast powędrowały na dziewczynę.
-To list ze szkoły moren!-Pośpieszyła z wyjaśnieniami
-Naprawdę? Tak się ciesze-Głos rodzicielki był przepełniony dumą-Chodź musimy o tym powiedzieć twojemu tacie i bratu-

***

Kasadi nie robiła sobie nigdy nic z tego co ktoś o niej pomyśli. Leżała w łóżku pomimo tego iż już dawno powinna być w szkole. Jej rodzice z samego rana wyszli do pracy, więc nikt nie wyganiał jej z domu. Powoli wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki. Już z przyzwyczajenia zaczęła prostować swoje blond włosy. Chwile potem stała przed lustrem kompletnie ubrana i wyszykowana.
-Jestem całkiem ładna- uśmiechnęła się do swojego odbicia- No w końcu kto ma tyle wdzięku co ja? Piękne blond włosy- prowadziła monolog- Ale już na pewno nikt nie ma takiego wspaniałego poczucia humoru jak ja!- Zaśmiała się idąc do pokoju.
-Głupia jestem, gadam sama do siebie-
Sprzątając usłyszała dzwonek do drzwi. Otwierając je zobaczyła ich młodego listonosza, który podobał jej się już od dłuższego czasu. 
-Cześć śliczny, przyszedłeś mnie odwiedzić?-
-N..Nie- Poczerwieniał podając jej listy
-List miłosny? Naprawdę nie musiałeś- żartowała z chłopaka, który zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż przedtem. Uprzejmie się pożegnał i wrócił do pracy.
Blondynka nudząc się przeglądała listy. Jeden z nich był zaadresowany do niej.

***

-Ja już wychodzę, ale pamiętaj masz zjeść śniadanie, a potem...-
-Tak, wiem- Youe przerwała babci
-To dobrze- Wychodząc ucałowała wnuczkę w czoło.
-Nareszcie-Odetchnęła dziewczyna zamykając drzwi.
Zielonowłosa zjadła śniadanie i pognała do łazienki. Długie włosy spięła w dwa kucyki sięgające bioder. Starannie dobrała ubrania, bo jak mawiała jej babcia "to jak wyglądasz ma wpływ na to jak paczą na ciebie inni". Te słowa zapadły jej w pamięci już dawno. Miała jeszcze sporo czasu do przyjścia jej chłopaka, który przychodził po nią tak by nie wpaść na babcie, która gdyby się dowiedziała, że wnuczka ma chłopaka zamknęła by ją w pokoju na klucz.  Znudzona TV postanowiła poczekać przed blokiem. Chcąc zamknąć drzwi wejściowe zauważyła na wycieraczce list zaadresowany do niej. Odrobinę zdziwiona wróciła do mieszkania i otworzyła go.
"Mamy zaszczyt zaprosić szanowną panienkę
 w progi naszej elitarnej szkoły na górze Moren..."

W trakcie czytania jej oczy robiły się coraz bardziej okrągłe a policzki zaczerwienione. Piszcząc wybrała numer babci i czekała na sygnał. Musiała jej o tym powiedzieć.

***

Do jadalni weszło "coś" z wielkim fioletowym rozcapiszem na głowie. Domownicy już przyzwyczajeni do takiego widoku nawet nie zwrócili uwagi na to, że dziewczynie szczotka utknęła we włosach. Po chwili jej narzekań od stołu wstał umięśniony brunet.
-Daj to- powiedział- sama sobie tylko włosy powyrywasz-
-Dziękuje- Z wdzięcznością oddała mu szczotkę
Jego zwinne ręce szybko poskromiły kołtun który okazał się całkiem ładnymi lokami.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?- zapytała
-Zapewne usychałabyś teraz z samotności- Uśmiechnął się- Z wielkim kołtunem na głowie hahaha- Jego dźwięczne śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Nie musiał czekać długo na reakcje fioletowłosej, która przeklinając, zaczęła gonić go ze szczotką w ręku.
-Musze wam coś zakomunikować- Do jadalni wszedł starszy człowiek z kozią bródką, bokobrodami i siwymi włosami. Wrzawa natychmiast ucichła i nastała wyczekująca cisza.
-Gratulacje Ayase, dostałaś list-
-Naprawdę?- Dziewczyna nie mogła uwierzyć.
-Tak, teraz będziesz się uczyć razem z Akainem- Spojrzał na chłopaka - Zadbaj o moje maleństwo-
-Zawsze o nią dbam- Młodzieniec uśmiechając się przytulił dziewczynę.

piątek, 26 lipca 2013

Prolog cz.1

Od wielu wieków zamek na górze Moren służy za szkołę. Już w XIV wieku bogaty książę oddał budynek mędrcom, którzy założyli w nim uczelnie. Na przestrzeni lat zamek zamieniał się z luksusowej szkoły dla dziewcząt w koedukacyjną placówkę dla uzdolnionej młodzieży. Żaden człowiek z zewnątrz nie miał prawa wejść w jej mury. By uzyskać zgodę na wejście w progi zamku, trzeba było wysłać prośbę do dyrekcji, a takie listy zazwyczaj pozostawały bez odpowiedzi. Jedynym sposobem na dostanie się do szkoły było oczekiwanie. Co roku pewna ilość młodzieży znajdowała w swoich skrzynkach list z zaproszeniem do placówki. Z reguły nikt nie odmawiał, gdyż zaszczytem było dostać taki list. Chodziły pogłoski, że szkoła jest tak naprawdę mafią i w taki sposób szkolą nowych rekrutów. Były to tylko niesprawdzone plotki. Nikt poza absolwentami, którzy niechętnie rozmawiali o szkole, nie wiedział co się tam tak naprawdę dzieje. Uczniowie mieszkali w akademikach i mieli całkowity zakaz opuszczania placówki bez zezwolenia dyrekcji. Takową zgodę dostawali raz w miesiącu. Wtedy obowiązkowo musieli mieć na sobie mundurki i emblematy szkoły oraz towarzyszył im nauczyciel. Wyprawy do miasta trwały parę godzin podczas których uczniowie mogli kina, muzeum, kawiarni lub na zakupy. Mogli się też w tym dniu spotkać z przyjaciółmi i rodziną, te spotkania obowiązkowo odbywały się w towarzystwie opiekuna. Z zewnątrz życie szkolne wydawał się sielanką, ale pod płachtą iluzji, kryła się całkiem inna i okrutna prawda. Co tak naprawdę kryło się w murach gotyckiego zamku? To wiedzieli tylko wybrani.